Rozpoczynamy Wielki Post. Dla
większości z nas to czas wyjścia na pustynię naszego serca. Możliwe, że
niektórzy już od dłuższego czasu przebywają na takiej pustyni np. ze względu na
trudności w relacji małżeńskiej, trwający właśnie kryzys. I chociaż wiemy, że
to nie jest łatwy czas, to jest on niezbędny do tego, aby przygotować nasze
serca na odnowienie relacji z Bogiem. W tej pustce, w tej ciszy, w samotności
możemy usłyszeć głos naszego Stwórcy. Warto w tym czasie zadbać o czas modlitwy
indywidualnej, modlitwy w ciszy, Adoracji Najświętszego Sakramentu lub czas na
czytanie Słowa Bożego.
W Wielkim Poście warto, aby
oprócz powszechnych form przeżywania postu (np. odmawiania sobie słodyczy,
kawy, itp.) pomyśleć nad tym, co mnie oddziela od mojego męża/żony, od moich
dzieci, bliskich osób. Co zabiera mi czas na budowanie relacji? Możliwe, że
dużo trudniejszą formą postu będzie właśnie odmówienie sobie ulubionego
serialu/programu w telewizji na rzecz rozmowy/spaceru z mężem/żoną lub
bliskimi. A może w ciągu dnia sporo czasu poświęcam na przeglądanie stron na
telefonie, może uciekam w pracę/obowiązki domowe. Warto przyglądnąć się temu, co może powoli
niszczyć moją relację małżeńską, choć
możliwe, że z pozoru aż tak źle nie wygląda, ale zabiera mi cenny czas,
który mógłbym/mogłabym przeznaczyć na okazywanie miłości.
Czasami w trakcie trwania kryzysu
małżeńskiego, kiedy są w nas różne skrajne emocje, dobrą formą postu będzie
powstrzymanie się od krytycznych uwag względem męża/żony. Może potrzeba w nas
też więcej łagodności, cierpliwości względem współmałżonka.
Są też sytuacje, w których doszło
do wyprowadzki męża/żony, to na pewno ogromnie trudny czas dla osoby, która
została opuszczona, ale warto pamiętać, że Jezus jest już przy Tobie, na tej
pustyni, w tym bólu. On przechodził przez ten ból i teraz jest z Tobą w tej
trudnej sytuacji. Zaufaj, wytrwaj w
modlitwie za męża/żonę. Może właśnie to podjęcie modlitwy za współmałżonka
będzie w tej sytuacji dobrą formą postu, bo choć po ludzku wydaje się, że
wszystko stracone, to przecież dla Boga nie ma nic niemożliwego. On z każdej
złej sytuacji potrafi wyciągnąć większe dobro.
Nam to zdanie towarzyszyło w trakcie naszego kryzysu i wkrótce potem zauważaliśmy,
jak Bóg przemienia każdego z nas, naszą relację małżeńską, jakimi darami nas
obdarowuje. A wcześniej, po ludzku patrząc, nasze małżeństwo mogło tego nie
przetrwać. Dlatego wiemy, że z Bogiem każda sytuacja może się zmienić, ale
trzeba Mu zaufać, dać się poprowadzić i być wytrwałym w modlitwie.